Nigdy wcześniej nie startowałem na asfalcie na tak krótkim dystansie pięciu kilometrów. Trasa szybka, atestowana więc życiówka miała być tylko formalnością. Osiemnaście stopni mrozu sprawiło, że już na samym starcie wiedziałem, że będzie ciężko biec szybciej niż 4 minuty na kilometr.
Start ulokowany na rynku Manufaktury był tłoczny ale przynajmniej było ciepło w tłumie. Trasa jak na warunki atmosferyczne była naprawdę dobrze przygotowana, większość nawierzchni bez śniegu czy lodu. Okazało się, że od samego startu pulsometr zaczął wariować i pokazywał tętno ponad 230, więc zrezygnowałem z częstego kontrolowania tętna. Trzy kilometry udało mi się pokonać w 11 minut i 24 sekundy (tempo 3:48/km) i tak naprawdę dopiero wtedy zerknąłem na zegarek bo pierwsze dwa km zleciały w mgnieniu oka. Duże wrażenie zrobiło na mnie wbiegnięcie na rozświetloną ulicę Piotrkowską, ewidentnie grupka za mną także dostała powera bo wyraźniej zacząłem słyszeć ich podeszwy. Udało mi się trochę im uciec a od Placu Wolności nogi przygotowywały się do sprinterskiego finiszu by na ostatniej prostej wyprzedzić jednego z zawodników przy mocnym dopingu Wojtka, który w tym dniu wyjątkowo był w roli kibica.
Jak dla mnie pogoda dopisała, nie czułem mrozu ani na rozgrzewce ani później po biegu, w trakcie biegu tym bardziej. Udało mi się dobiec na 23 miejscu z czasem 18:38 (tempo 3:44/km) co niespodziewanie jest moim rekordem życiowym na tym skromnym dystansie 5 kilometrów. Sekundy po wbiegnięciu na metę udzieliłem mega krótkiego wywiadu do Radio Łódź i szukałem zmarzniętej żony z herbatą i ciepłym ubraniem.
Bieg ukończyło ponad 1300 osób.
Zwycięzcy: Artur Kozłowski 15:45 i Monika Kaczmarek 17:53
Wyniki: protimer.pl
Relacje z Łódzkiego Biegu Trzech Króli w TV: