W sto dni 1000km – bez dnia przerwy

Jak już wcześniej pisałem, że od końcówki stycznia biegam codziennie. Minęło ponad miesiąc i dobiłem do magicznej liczby stu dni. Każdego dnia udało mi się zebrać i wyjść pobiegać. Były to przede wszystkim zimne i nieprzyjemne dni. Bywało i tak, że biegałem w nocy bo nie było wcześniej czasu. Były dni gdy przebiegłem tylko 5km ale i zdarzyła się i jedna 30-ka po lesie. Dwadzieścia i więcej kilometrów trafiło się kilka razy, jednym z takich dni był maraton w Dębnie gdzie Wojtek łamał 3 godziny a ja pomagałem mu na trasie.

Dębno Maraton 2017

Bodźcem były treningi z Beauty Sport na hali RKS w Łodzi, które wprowadzały pewien harmonogram i porządek. Trenerzy Asia i Jacek Chmiel od ponad 6 lat pokazują mi jak rozsądnie trenować. Dzięki nim wiem na jakim tętnie mogę biegać, jakimi ćwiczeniami poprawię technikę oraz czy mój organizm nie jest zakwaszony. Jeśli komuś brakuje profesjonalnego trenera osobistego to polecam od serca.

Treningi na hali RKS z Beauty Sport

Miałem także kilkanaście razy okazję biegać po bieżni mechanicznej ale jakoś nie przypadło mi to do gust – warto czasem wskoczyć, żeby sprawdzić tempo.

Start 21.01 (w styczniu 83km nie liczone)

Przy okazji udało mi się poprawić miesięczny rekord kilometrów z 323km (styczeń 2014) na 338km (kwiecień 2017) no i wybiegać w tym roku (1083km już w kwietniu) dwa razy więcej kilometrów niż w całym poprzednim 534km – 2016r

Patrząc na liczby oraz to co odczułem przez te 100 dni mogę powiedzieć, że da się trenować codziennie, jednak należy pamiętać o odpoczynku (mniej kilometrów w danym dniu, tygodniu). Łatwo przemęczyć organizm a później powrót do kondycji będzie trudniejszy. Sto dni w ciągłym biegu były dla mnie eksperymentem i ciężko byłoby mi go zrealizować gdybym w trakcie miał jeszcze jakieś planowane starty na bicie życiówek –  choć jedna życiówka na 10km się trafiła.

Co dalej? Nie wiem 🙂